FRANCIS DRAKE urodził się około roku 1545(żródła
podają różnie, ale w przedziale 1540-1545) w Plymouth
(Anglia). Już jako młody chłopak wykazywał niezmierne
zainteresowanie morzem. Jego marzycielska i odważna natura nie
pozwoliła mu długo zajmować ławek szkolnych. Jako
kilkunastoletni chłopak zdecydował się zaciągnąć na okręt
i popłyną w stronę zasobnej w ludzki towar Gwinei. Jego
podróż trwała kilka lat. Powrócił do domu mając 21 wiosen i
nie był już tym samym Franciszkiem. Doświadczony marynarskim
trybem życia niebezpiecznych dzielnic portowych i ciężką
pracą wrócił jako znieczulony, zapalony szaleńczą brawurą
młody mężczyzna.
Młody wiekiem, ale doświadczenia mógł mu pozazdrościć nie
jeden Wilk Morski. Drake zastał po powrocie do domu nie lada
gościa. Czekał tam na niego John Howkins - kuzyn Drake'a
starszy o osiem lat. Osoba, której nazwisko znał każdy
mieszkaniec Plymouth. Howkins był znakomitym żeglarzem i
kupcem. Po wyprawie w 1562 roku powrócił jako najbogatszy
człowiek w Plymouth. Drugi rejs przyniósł mu jeszcze większe
bogactwo. Stanął w rzędzie najbogatszych Anglików.
Howkinsowi przypadł do gustu młody, zapalony do morza Drake.
Zaoferował mu dowództwo nad jednym ze swoich statków. Młody
Drake był bardzo zaskoczony. Krzycząc, że choćby i zaraz
może się tego podjąć, wstał od stołu i uśmiechnął się,
po czym uściskał kuzyna. Howkins uspokoił go tłumacząc, że
wyprawa będzie długa i ciężka, więc trzeba się dobrze
przygotować.
W 1567 roku wyruszyli żegnani prze tłumy zgromadzone na
nabrzeżu. Jeden po drugim podnosiło kotwicę sześć statków
wyprawy. Śpiew marynarzy rozpościerał się pomiędzy falami.
Pierwszy szedł okręt Howkinsa (flagowy okręt
wyprawy)"Jesus of Lubeck".Okręt Drake'a -
mały, pięćdziesięciotonowy bark "Judith" - zamykał
kawalkadę. Na pomoście płynącego na końcu eskadry statku
stał młody, bo dopiero dwudziestodwuletni, dowódca, Francis
Drake.
14 sierpnia 1967 roku wyprawa Howkinsa znajdowała się pomiędzy
północno-zachodnim wybrzeżem Kuby, a półwyspem Floryda.
Sztorm przyszedł nagle. Mimo zrefowania (zmniejszenia
powierzchni żagli dla zabezpieczenia ich przed rozerwaniem prze
silny wiatr) główny żagiel "Jesus of Lubeck"
poszedł w strzępy. Howkins podjął trudną decyzję o
wycofaniu okrętów w stronę wybrzeży meksykańskich. Po paru
dniach skołatana sztormowaniem statki rzuciły kotwicę na
redzie hiszpańskiego portu San Juan de Ulua.
Sytuacja eskapady nie była ciekawa. W porcie stały galeony
hiszpańskie, a działa fortu z łatwością sięgnęłyby
okrętów Howkinsa. Anglia była w niepisanej wojnie morskiej z
Hiszpanią, więc trzeba było być czujnym. Ku wielkiemu
zaskoczeniu Howkins został zaproszony na pokład flagowego
galeonu hiszpańskiego, gdzie oczekiwał go nowy wicekról
hiszpański. Howkins zaniepokojony powstrzymał swe obawy w
ryzach i spokojnie udał się w odwiedziny na sąsiednią stronę
redy. Wicekról powitał Howkinsa schlebnymi słowami pochwały
dla męstwa na morzu angielskiego kupca. Howkins zaskoczony
usiadł do sowicie zastawionego stołu.
Wicekról hiszpański zapewnił Anglika, że nie ma się czego
obawiać, że jest całkowicie bezpieczny. Howkins ucieszony po
sowitej kolacji opuścił hiszpański okręt i wrócił na
"Jesus of Lubeck". Minęły trzy dni. Drake stojący
wraz z Howkinsem na pokładzie "Jesus of Lubeck"
ujrzał na lądzie podejrzany ruch. Po chwili z zarośli
wybiegły na brzeg setki błyszczących postaci. Zbroje odbijały
blask górującego księżyca. "Hiszpanie!" -
krzyknął Drake i w jednej chwili pobiegł do łodzi aby
dotrzeć do swojego okrętu. Łodzie z dziesiątkami Hiszpanów
szybko zbliżały się do galeonów.. Po chwili padła pierwsza
salwa. Flagowy okręt hiszpański zasłonił się dymem spalonego
prochu, a jeden ze statków Howkinsa stracił główny maszt.
Trzeba było działać szybko. Nie było ludzi, część z nich
była na lądzie, nie byli przygotowani.
Drake wraz Howkinsem oddali salwę prawie w jednym momencie.
Jeden z galeonów zamienił się w płonącą tratwę. Drake
stwierdził, że musi jak najszybciej wypłynąć na otwartą
wodę, gdyż galeony mogłyby im odciąć drogę. Postawił
żagle i jego zwinna mała łajba uwinęła się ze strefy
zagrożenia. Okręt Howkinsa był uszkodzony, ale walczył dalej.
Reszta nie miała szans. Drake nie wiedząc, że Howkins zdołał
się wydostać z portu, sam kierował się do Anglii. Drogę
znaczyły topione dosłownie co kilka dni ciała marynarzy
rannych podczas walki i tych których dosięgły choroby. Drake
wiedział, że musi dopłynąć do Anglii, marzył o zemście.
Młody kapitan doprowadził swój okręt szczęśliwie do
Plymouth. Po kilku tygodniach dotarł tam też "Mignon"
(mały statek z wyprawy Howkinsa, który cudem uszedł spod
dział hiszpańskich), na pokładzie którego znajdował się
Howkins wraz z 12-oma ledwo żywymi marynarzami. "Jesus of
Lubeck" został rozdarty przez wybuch hiszpańskiego galeonu.
Drake poprzysiągł zemstę!
Tak na prawdę tu zaczyna się dopiero prawdziwa sława Drake'a.
Królowej podobał się młody, szybko potrafiący decydować
kapitan. Dzięki hojności królowej Drake dostał nowy okręt o
dumnej nazwie "Dragon". To bardzo duże osiągnięcie
jak na zaledwie dwudziestokilkuletniego żeglarza.
W 1572 roku Drake wyrusza z Plymouth ze starannie dobraną
załogą. Tym razem nie będzie handlował. Poprzysiągł zemstę
na Hiszpanach. "Będzie pływał po morzach krwi
hiszpańskiej". Starannie przygotowana akcja przejęcia
ładunku złota i srebra nieopodal Panamy udała się i dzięki
niej Drake powrócił jako zwycięzca. Anglia pierwszy raz
widziała takie pieniądze przywiezione z morza. Drake'a witała
sama królowa. Dzięki tej wyprawie zyskał sławę, stał się
bohaterem pieśni i legend, ale w głębi duszy wiedział, że to
dopiero początek. Sława Drake'a odbiła się na chęci
sponsorów. Wielu kupców angielskich zaoferowało się do oddania
pieniędzy na budowę nowej floty dla sławnego kapitana, aby
mógł zdobyć nowe, większe łupy.
15 listopada 1577 roku Drake wypływa z Plymouth. Pięć
okrętów pod jego dowództwem szlachetnie ubiera się w białe
płótna. W głowie wielkiego kapitana zrodziła się myśl o
powtórzeniu sukcesu Magellana. Chce okrążyć kulę ziemską, a
po drodze przelać hiszpańską krew i pieniądze.
Szybko myśl przeszła w czyn. 17 lutego 1578 roku wyprawa
Drake'a przekroczyła równik. Eskapada zatrzymała się w zatoce,
gdzie niegdyś zimował Magellan- St. Julian. 19 sierpnia byli
już przy cieśninie Magellana. Tu zaczęły się problemy.
Podczas sztormów jeden ze statków wyprawy się zagubił. Trzy
zatonęły. Drake został sam ze swym flagowym okrętem.
"Golden Hind" bo na taką nazwę przemianował kapitan
swój okręt. Pruł wodę płynąc na północ do bogatych
hiszpańskich portów. Hiszpanie prędzej spodziewali się
diabła niż Anglików po tej stronie Ameryki. I to był ich
błąd! Francis Drake bez żadnego oporu grabił jeden po drugim
porcie wyprzedzając wieść o swoim przybyciu. Złoto, srebro,
szlachetne kamienie - niekończące się łańcuchy
kosztowności. "Golden Hind" (Złota Łania)
zapełniał się bogactwami. Ograbił słynny wśród Hiszpanów
okręt "Nuestra Senora de la Conception", zwany
pospolicie "Cacafuego". Czas jednak było myśleć o
powrocie. Kontynuując dzieło Magellana popłynął na Zachód.
W jego oczach paliła się myśl o sławie okrążenia świata.
Po drodze jako poddany królowej Elżbiety I wziął w posiadanie
wiele lądów.
Pod koniec roku Drake
dopływał do Plymouth. Jeden z rybaków siedzących na nabrzeżu
widząc okręt wpływający na redę powiedział: "Następny
kupiec...ale zaraz!... Te Lwy na żaglu! To Drake!" i
faktycznie. To był Francis Drake! Kapitan, któremu nie było
równych wśród współczesnych żeglarzy. Przywiózł na
pokładzie Golden Hind ładunek wart półtora miliona dukatów,
czyli równowartość sześcioletnich dochodów kolonijnych
Portugalii. Drake powrócił jako największy z największych.
Nie mówiono wówczas o niczym innym jak o jego wyprawie. Cała
Anglia aż huczała.
Oficjalnie Anglia nie była w wojnie z Hiszpanią, więc na posła
hiszpańskiego nie trzeba było długo czekać. Przyjechał do
królowej i stwierdził, że jeden z jej poddanych bezprawnie
ograbił kolonie i domaga się jego ukarania oraz zwrócenia
łupów. Królowa początkowo się wzburzyła nieco, ale
opanowała nerwy i czym prędzej nakazała podstawić powóz, by
wraz z posłem pojechać do Plymouth na okręt Francisa Drake'a.
Podróż się dłużyła, więc królowa poleciła posłowi, by
stworzył listę zagrabionych dóbr. Poseł po cichu się
uśmiechnął sądząc, że jego misja zakończy się sukcesem. W
głowie królowej przewijały się dziesiątki myśli o tym jak
Hiszpanie zawinili na morzu Anglikom i teraz jeszcze śmią
przysyłać posła z żądaniami ukarania Drake'a. Hiszpanie
zmonopolizowali transport morski. Zabronili koloniom handlować z
Anglikami. Napadali na Angielskie okręty jak chociażby pod San
Juan de Ulua. Była wściekła. Nie odzywała się.
Dojechali pod wieczór. Drake stojący na pokładzie ujrzał
wysiadającą z powozu królową. Zbiegł szybko po trapie i
zaskoczony uklęknął. Elżbieta I poważnie powiedziała:
"Francisie, oto poseł hiszpański, który twierdzi, że
obrabowałeś ich kolonie. Domaga się, abyś dostał za to
sprawiedliwą zapłatę. Daj mi swoją broń." Drake
zdumiony wyciągnął rapier i podał go królowej. Elżbieta
pierwsza chwyciła broń. trzymała ją chwilę bez ruchu mając
na twarzy bardzo poważną minę. Poseł stał i lekko się
uśmiechając trzymał głowę wysoko. Królowa po chwili
milczenia uderzyła lekko ramię klęczącego kapitana i
powiedziała: "Wstańcie, Sir Francis Drake" Jej
dobitny głos niemal zgniótł posła hiszpańskiego. Drake
powoli wstał patrząc się w oczy hiszpańskiego posła. Twarz
ani mu drgnęła. Jakby chciał powiedzieć: "To jeszcze nie
koniec, Ty plugawa hiszpańska gnido!"
Wojna z Hiszpanią po tych zdarzeniach była nieunikniona.
Rankiem 19 kwietnia1587 roku eskadra wiceadmirała Drake'a, czyli
"Psy Morza" Elżbiety, rozgromiła tłok zaskoczonych
hiszpańskich galeonów w Kadyksie. Potężna "Wielka
Armada" wyruszyła na Anglię 12 lipca 1588 roku. Na
pokładzie 130 hiszpańskich okrętów znajdowało się 31
tysięcy ludzi. Psy Morza bardzo przyczyniły się do klęski tej
morskiej potęgi. Do Hiszpanii powróciło 65 okrętów i 10
tysięcy ludzi na nich. Żelazny Pirat, największy Pies Morza
dalej kontynuował swe łupieżcze wyprawy, teraz jednak jako
korsarz jej królewskiej mości.